Wróć do listy wpisów
Marketing Prowadzenie firmy Różne
Agencja SEO i SEM > Blog > Zastosowanie praw Murphy’ego w marketingu

Zastosowanie praw Murphy’ego w marketingu

Zastosowanie praw Murphy’ego w marketingu

Każdy z nas ma od czasu do czasu gorszy dzień. Budzik nie zadzwonił, pobrudziliśmy ulubioną koszulę, jedząc spóźnione śniadanie, a gdyby tego było jeszcze za mało, samochód nie odpala, pod firmą nie znajdujemy wolnego miejsca i parkujemy w kałuży, w którą oczywiście wchodzimy. Czy powodem takich sytuacji jest „ten dzień”? Czy może nasze rozkojarzenie? A może fakt, że nie przewidzieliśmy serii następujących po sobie katastrof, które wywołało pierwsze zdarzenie? W takich chwilach wielu z nas przychodzą na myśl prawa Murphy’ego, bo: jeżeli coś ma nam się nie udać, to na pewno tak będzie. Takie podejście pozornie wydaje się pesymistyczne. Ale czy na pewno? A może to zwykła ostrożność? Przyjrzyjmy się zatem Murphy’emu i sposobom na to, jak możemy sformułowane przez niego prawa zastosować w codziennej pracy w marketingu.

 

Historia – kim był Murphy

Edward Aloysius Murphy był pilotem wojskowym oraz amerykańskim inżynierem lotniczym pracującym nad poprawą technologii bezpieczeństwa samolotów. W 1949 roku brał czynny udział w projekcie dotyczącym wyrzutni rakietowych. Eksperyment polegał na przyspieszeniu, a później zahamowaniu sań z fotelem pilota. Sanie te miały za pomocą napędu rakietowego rozpędzać się do prędkości 200 mil na godzinę, a następnie zahamować w ciągu sekundy. Doświadczenie to miało na celu sprawdzenie reakcji człowieka na związane z tym przeciążenie.

Projekt niestety poniósł klęskę, a winą za jego niepowodzenie obarczony został asystent Murphy’ego, który odwrotnie zamocował czujniki do badania obiektu. Widząc to, Murphy wykrzyczał w gniewie kultowe do dziś zdanie: Jeśli są dwa sposoby zrobienia czegoś i jeden z nich doprowadzi do katastrofy, to on to zrobi w ten sposób.

Wydarzenie to dało początek sformułowaniu „prawa Murphy’ego”, a jako pierwszy użył go pułkownik John Stapp podczas konferencji prasowej. Opowiadając wówczas o przeprowadzonych eksperymentach, za sukces uznał fakt, że nikt nie został ranny, ponieważ wzięto pod uwagę prawa Murphy’ego, które polegały na symulacji wszystkich możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji jeszcze przed rozpoczęciem testów.

Autor prawa niechętnie przyznawał się do spłodzenia owej teorii. Wolał tłumaczyć to ostrożnością i dokładnością.

Prawa Murphy’ego w marketingu

W życiu prywatnym zaliczam się do grona przesadnych optymistek, w zawodowym sytuacja wygląda nieco inaczej: zawsze z tyłu głowy mam prawa Murphy’ego i ich wpływ na podejmowane przeze mnie działania. Z doświadczenia wiem, że planując strategię marketingową, muszę być przygotowana na najgorsze w myśl zasady, że jeżeli udoskonalasz coś dostatecznie długo, na pewno to zepsujesz. Nigdy bowiem nie mam stuprocentowej pewności, na jakie utrudnienia podczas pracy trafię, czy będą miały na nią negatywny wpływ czynniki zewnętrzne, wewnętrzne, wykonawcze czy te już bardziej prywatne.

pech w pracy

Poniżej 7 praw inspirowanych prawami Murphy’ego, do których stosuję się na co dzień.

  • Jeśli są dwa sposoby zrobienia czegoś i jeden z nich doprowadzi do katastrofy, to on to zrobi w ten sposób.

Coś, co na początku może się wydawać proste w realizacji, okazuje się czymś nie do przeskoczenia, i gdy zabraknie tego elementu, cały projekt rozpada się jak domek z kart? Aby tego uniknąć, należy pamiętać o tym, żeby być przygotowanym na zastosowanie tak zwanego planu B.

  • Jeśli wiesz, że coś może pójść źle, i podejmiesz stosowne środki zapobiegawcze, to źle pójdzie coś innego.

Skupiając się na jednym niedopracowanym i podejrzanym elemencie w naszej strategii, zapominamy o tych, które są najprostsze i najbardziej oczywiste. Popełniamy trywialne błędy. Rozwiązaniem jest skupianie się na każdym z elementów w takim samym stopniu, a nie tylko na tym, który przynosi największe trudności.

  • Jeśli natarcie posuwa się bez przeszkód – właśnie wchodzisz w pułapkę.

Kampania marketingowa przebiega bez przeszkód i zgodnie z naszymi obliczeniami? Wspaniała wiadomość, jednak proponuję nie spoczywać na laurach, ponownie sprawdzić dane i przeanalizować, czy nic nam nie umknęło.

  • Wszystko trwa dłużej, niż myślisz.

Tutaj najlepszym przykładem jest tworzenie strony internetowej. Web developer mówi, że stworzenie sklepu potrwa pół roku? Zapisz sobie tę datę w kalendarzu, ale weź pod uwagę, że może to potrwać rok, i nie wykonuj już teraz niepotrzebnych inwestycji. Próba zrobienia wszystkiego najszybciej, jak się da, nigdy nie kończy się dobrze.

  • Sprawy pozostawione samym sobie mają tendencję do przemiany ze złych w jeszcze gorsze.

Jest sporo osób, które wszystko odkładają na jutro. Problem rodzi się, gdy to przysłowiowe „jutro” nadeszło i jednego dnia masz do wykonania pięć najważniejszych zadań, które wymagają maksymalnego skupienia. Proponuję rozłożyć sobie te zadania na cały tydzień, przeplatając je zadaniami łatwiejszymi.

  • Zawsze kiedy masz właśnie coś zrobić, okazuje się, że najpierw musisz zrobić coś innego.

Podczas planowania dnia zostaw rezerwowy czas na niespodziewane sprawy, które wyłaniają się w najmniej odpowiednim momencie. Akurat kiedy masz cały dzień rozplanowany, jest problem z płatnościami w sklepie internetowym i klienci zasypują Cię telefonami i mailami? Ciężko się na to przygotować, ale można zminimalizować stracony czas i liczbę odwołanych spotkań.

  • Jeśli udoskonalasz coś dostatecznie długo – na pewno to zepsujesz.

Oto największa zmora perfekcjonisty. Projekt musi być dopracowany, ale pozwól sobie na minimalny margines błędu. Nawet największy artysta malarz, który przygląda się skończonemu dziełu, zauważa błędy i niedoskonałości, co doprowadza go do szaleństwa. Nie wstrzymuj się w nieskończoność z wypuszczeniem nowego produktu lub oferty na rynek.

Podsumowanie

Warto zwrócić uwagę na powyższe prawa, jednak nie popadajmy w obsesję na ich punkcie. Podzielę się z Tobą na koniec jeszcze jedną zasadą, do której stosuję się nie tylko w pracy: jeśli masz wpływ na coś i możesz coś zmienić, nie martw się – poradzisz sobie; jeśli nie masz na coś wpływu, to też się nie martw.

I jeszcze P.S. dla wszystkich mających na co dzień problemy z urządzeniami, na których pracują. Pamiętaj: komputer służy do tego, aby ułatwić Ci pracę, której bez niego w ogóle byś nie miał 😊