Wróć do listy wpisów
Z życia firmy
Agencja SEO i SEM > Blog > Marta Machura – trudno mnie rozczytać – #tensepuls

Marta Machura – trudno mnie rozczytać – #tensepuls

Marta Machura – trudno mnie rozczytać – #tensepuls

Nie zawsze udaje jej się zachować pokerową twarz, ale mylą się ci, którzy uważają, że można ją łatwo rozczytać. Marta Machura, Starszy Specjalista ds. Kampanii PPC, opowiedziała nam o tym, jak grać, żeby wygrywać, czy warto ryzykować i jaką rolę odgrywa w tym wszystkim szczęście.

 

Za kilka godzin wybije północ, wszyscy będą składać sobie życzenia. Czego życzyć pokerzyście? Szczęścia?

Poker jest grą matematyczną. Szczęście ma znaczenie, ale zdecydowanie ważniejsze są możliwości rozczytania osób przy stole, koncentracja, cierpliwość, umiejętności. Jak zaczynałam grać, miałam tak zwany bardzo szeroki „range rąk”. Często wchodziłam do rozdania z gorszymi „rękami” i dopiero później nauczyłam się, żeby strategię dobierać zawsze do osób, z którymi gram.

A co do cierpliwości i koncentracji – turnieje pokerowe trwają najczęściej od 19:00 do nawet czwartej nad ranem, więc utrzymanie skupienia jest kluczowe. Muszę obserwować ludzi przy stole, patrzeć, jak grają, zapamiętywać rozdania, liczyć auty. Kiedy mam „rękę” i spadają trzy pierwsze karty na stół, czyli flop, myślę, z jaką „ręką” może wejść mój przeciwnik, ile mam szans na to, żeby spadły karty, które dadzą mi wygraną. Zastanawiam się, czy ktoś przy stole blefuje.

Marta Machura

Potrafisz to rozpoznać?

Czasami. Każdy ma swoje tak zwane „telle”, czyli zachowania, które towarzyszą mu zarówno przy rozgrywaniu bardzo dobrej jak i fatalnej „ręki”. Mruganie, drapanie się za uchem, odruchowe spinanie mięśni. Gorzej, jeśli niektórzy wykorzystują to i zachowują się tak, aby nas zmylić. Mi także zdarza się czasem blefować, ale staram się tego unikać. Opinie o stylu mojej gry są skrajne. Niektórzy twierdzą, że nigdy nie wiedzą, jak zagram, inni uważają, że łatwo mnie rozczytać. Ale tak myślą tylko ci, którzy mnie nie znają (śmiech).

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z pokerem?

Grą zaraził mnie kilka lat temu znajomy, który od dawna jest wielkim entuzjastą pokera. A, że była to jego ulubiona forma spędzania czasu, zaczęłam z nim grać. Mimo tego, że nie znałam wówczas wielu zasad i reguł, udawało mi się rozgrywać „ręce” w taki sposób, że wygrywałam. W końcu poszłam na Ligę Pokera w Poznaniu. Szybko odpadłam, ale połknęłam bakcyla. Nie jestem w stanie policzyć, na ilu turniejach pokera byłam – sześćdziesięciu, może siedemdziesięciu. Udało mi się wygrać dwa główne i jeden boczny, kilka razy lądowałam na finałowym stole. W turnieju bierze udział około 50 osób, podzielonych oczywiście na stoły. Gdy gracze w miarę upływu czasu wykruszają się, stoły są łączone, tak że z na przykład dziesięciu zostaje jeden – finałowy. Można wygrać spore kwoty, ponad tysiąc złotych.

Niedawno wróciłaś z turnieju w Pradze…

Niewiele brakowało, abym awansowała do drugiego dnia. Wydaje mi się, że dobrze grałam, ale byli lepsi.

Zabrakło szczęścia?

Myślę, że po prostu trafiłam na bardzo dobrych graczy, którzy wiedzieli, jak rozegrać swoje „ręce”, żeby się utrzymać. Ok, może szczęścia też trochę zabrakło, ale nie ukrywam, że raz spadła mi kareta. Miałam wtedy króla w ręce, a trzy króle pojawiły się na stole. To bardzo rzadki i wysoki układ. Niestety nie udało mi się awansować do kolejnego dnia turniejowego. Ale patrzę na pozytywy. Na turnieju bodajże tylko 13% graczy awansowało dalej. W momencie, kiedy odpadłam, zostały jeszcze 23 z 110 osób, więc ponad 70% graczy zostawiłam za sobą.

A co najmilej wspominasz?

Moment, kiedy spadła mi ta kareta… Wtedy przy rozdaniu był prawie cały stół. Wyciągnęłam z tego bardzo ładną pulę. Pamiętam jeszcze rozdanie, kiedy miałam w ręce asa i króla, a gracz, który posiadał mniej żetonów ode mnie, wszedł „all in” po wcześniejszych podbiciach. Długo zastanawiałam się, czy go sprawdzać. Podbiłam jeszcze stawkę, wtedy on wszedł „all in” i zaczęłam się zastanawiać, czy nie ma asów albo królów, bo patrząc na jego wcześniejszą grę, miałam powody do obaw. Okazało się, że miał A10 (as i 10), ja miałam AK (as i król). Odpadł z turnieju, ja zostałam przy stole. Bardzo udany był dla mnie także kwietniowy turniej w Pradze o formule knock-out, na którym zajęłam płatne miejsce.

Czego w takim razie życzyć Ci na przyszły rok?

Udanych startów, satysfakcji z gry i tego, żebym mogła rozpoznać, czy ktoś blefuje. No i trochę szczęścia…